Gliss Kur, Fiber Therapy

Gliss Kur, Fiber Therapy

O ile śledzicie mojego bloga na bieżąco na pewno pamiętacie post, w którym żaliłam się na produkty do włosów firmy Gliss Kur (jeśli nie odsyłam Was do tego postu). Wspominałam tam mniej więcej o tym, że ich szampony zawsze przeciążają moje włosy, powodując przyklapnięcie oraz efekt nieumytych włosów.

W tym samym tygodniu okazało się, że zostałam jedną z dwustu testerek wizaż produktu Gliss Kur Fiber Therpay. Nawet nie pamiętam kiedy zgłaszałam się do tej akcji i szczerze mówiąc nie ucieszyłam się. Mając w głowie przykre doświadczenia związane z tą firmą długo zbierałam się żeby sięgnąć po te produkty. Aż w końcu nastał taki dzień, kiedy skończył się mój jeden z ulubionych szamponów i pod ręką znajdował się tylko on - Gliss Kur. Moja mina w momencie nakładania tego produktu z pewnością była śmieszna. Jednak nie o tym dzisiaj chciałam mówić.


Do testów otrzymałam cały zestaw, w którego skład wchodzą: szampon, odżywka, ekspresowa odżywka i spajający sprey do włosów. Najmniej obawiałam się ekspresowej, gdyż wszystkie działają  bardzo podobnie i nie wyrządzają one krzywdy włosom. Najbardziej,oczywiście, szamponu.


Szampon przeznaczony jest do włosów przeciążonych koloryzacją lub zabiegami stylizacyjnymi. Osobiście nazwałabym to serią dla włosów zniszczonych, ale jak powszechnie wiadomo im bardziej skomplikowanie coś nazwane tym większa szansa, że liczba osób, która sięgnie po ten produkt wzrasta.
Szampon znajduje się w charakterystycznej dla serii Gliss Kur butelce, która idealnie leży w dłoni. Produkt ma pojemność 400 ml. Aż albo tylko...zależy jak kto podchodzi do tego produktu. Konsystencja również jest typowa - gęsta, połyskująca, perłowa. Zapach z kolei silny, długo utrzymujący się na włosach. Jak dla mnie jest to zapach męskich perfum.
Jeśli chodzi o działanie to nie powiem - jestem w szoku. Szampon świetnie domywa włosy. Sprawia, że są one miękkie i sprężyste. Po dłuższym zastosowaniu włosy zyskują blask. Fajnie się układają, są niemalże leiste. Także, szok ogromy.
Jedyne co przeszkadza mi w tym produkcie to ten nieszczęsny zapach. Wiem, że w internecie można znaleźć wiele opinii, że jest on piękny i cudowny, ale mi nie pasuje. Niestety.

Skład: Aqua · Sodium Laureth Sulfate · Cocamidopropyl Betaine · PEG-7 Glyceryl Cocoate · Sodium Chloride · Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride · Magnesium Chloride · Magnesium Citrate ·Amodimethicone/Morpholinomethyl SilsesquioxaneCopolymer · Hydrolyzed Keratin · Panthenol · Cocodimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Keratin · Simmondsia Chinensis Seed Oil · DisodiumCocoamphodiacetate · Glycol Distearate · Citric Acid ·Sodium Benzoate · Dimethicone · Cocamide MEA ·Parfum · Laureth-4 · PEG-40 Hydrogenated CastorOil · Hydrogenated Castor Oil · PEG-120 Methyl GlucoseDioleate · Laureth-23 · Glycerin · Propylene Glycol · Limonene · Linalool · Trideceth-5 ·Sodium Sulfate
 

Odżywka, tak samo jak szampon, dedykowana jest włosom przeciążonym koloryzacjami i zabiegami stylizacyjnymi (suchym ;) ). Zapach jest taki sam. Odżywka gęsta. Nie spływa z włosów. Dzięki niej włosy rozczesuje się zdecydowanie łatwiej. W połączeniu z szamponem sprawia, że włosy są błyszczące. Włosy są wygładzone, jednak to za sprawą substancji "filmotwórczych", które powodują chwilowe wygładzenie włosa. Odżywka nie obciąża włosów.

Skład: Aqua · Cetearyl Alcohol · Behentrimonium Chloride · Dimethicone · Polyquaternium-37 · Magnesium Chloride ·Magnesium Citrate · Amodimethicone/Morpholinomethyl Silsesquioxane Copolymer · Hydrolyzed Keratin · Panthenol · Cocodimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Keratin · Prunus Armeniaca Kernel Oil · Isopropyl Myristate · Citric Acid · Phenoxyethanol · Stearamidopropyl Dimethylamine · Isopropyl Alcohol · Glyceryl Stearate · Parfum ·Sodium Methylparaben · Glycerin · DicaprylylCarbonate · Laureth-4 · Laureth-23 · Sodium Hydroxide · Limonene · Lauryl Glucoside ·Trideceth-5 · Salicylic Acid

 
Ekspresowa odżywka do włosów przeciążonych koloryzacją i zabiegami stylizacyjnymi działa, tak jak już wspominałam, podobnie jak produkty z całej serii ekspresowych odżywek. Pozwala na łatwe rozczesanie włosów i tyle. Nie zauważyłam żeby stosowana oddzielnie w jakiś fantastyczny  sposób wpłynęła na kondycję włosów.

Skład: Aqua, Cyclomethicone, Phenyl Trimethicone, Hydrolyzed Keratin, Panthenol, Cocodimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Keratin, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Dimethiconol, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Polyquaternium-16, Lactic Acid, Cetrimonium Chloride, Parfum, Sodium Benzoate, Limonene, Linalool, Geraniol, Citronellol, CI 60730, CI 17200.
 
Spajający sprey do włosów to regeneracja w olejku.Jest to preparat dwufazowy, który należy wstrząsnąć przed użyciem. Nie skleja poszczególnych pasm włosów oraz ich nie obciąża. Dodatkowo trzyma w ryzach włosy skłonne do puszenia się. Wydaje mi się, że delikatnie nawilża. Włosy po zastosowaniu są miękkie i gładkie.

Skład: Aqua, Cyclomethicone, Phenyl Trimethicone, Magnesium Chloride, Magnesium Citrate, Amodimethicone/Morpholinomethyl Silsesquioxane Copolymer, Hydrolyzed Keratin, Panthenol, Cocodimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Keratin, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Dimethiconol, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Polyquaternium-16, Lactic Acid, Parfum, Cetrimonium Chloride, Sodium Benzoate, Hexyl Salicylate, Trideceth-5, Limonene, Linalool, Geraniol, Citronellol, Benzyl Alcohol, Alpha-Isomethyl Ionone, CI 19140, CI 16035, CI 15985

Seria wzbogacona jest w kreatynowy kompleks, który okazuje się być hydrolizatem kreatyny. Dlaczego o tym wspominam? Hydrolizaty kreatyny powoduje nawilżenie, odpowiednie utrzymanie nawilżenia we włosie, a przede wszystkim wnika w jego głąb i trwale wypełnia ubytki w kreatynowej strukturze włosa. Jednak nie radziłabym stosowania ciągle preparatów z hydrolizatem kreatyny. W nadmiarze może on zaszkodzić włosom, powodując ich jeszcze większe przesuszenie. Zamiast pięknie lśniących włosów, możemy otrzymać w ten sposób pięknie puszące się sianko :)

Osobiści jestem bardzo zadowolona z całej serii kosmetyków Gliss Kur. Chyba po raz pierwszy. Włosy są miękkie, wygładzone. Przede wszystkim po zastosowaniu tych produktów nie występuje efekt przetłuszczonych włosów. Przeszkadza mi nachalny zapach, jednak całościowo oceniam tę serię na bardzo udaną.


Spotykałyście się już z tą serią? Jak ją oceniacie? Który z produktów jest waszym ulubieńcem?


KOBO Professional - Face Contour Stick

KOBO Professional - Face Contour Stick


Niemal każda drogeryjna firma ma w swojej ofercie produkty do konturowania twarzy. Dostęp do tego typu produktów jest tak przeogromny, że wszystkie możemy mieć pięknie wykonturowaną, rozświetloną i wyszczuploną (bez ćwiczeń ; )) twarz. Wiadomo, że są produkty lepsze i gorze: mniej trwałe, trudne w nakładaniu, w nieodpowiadającej nam konsystencji. Firma KOBO zatroszczyła się o to, żeby usprawnić nasz makijaż. Do konkurowania nie potrzebujemy w tym przypadku tabunu pędzli i gąbeczek - wystarczy nam produkt w wygodnym sztyfcie i coś, czym rozetrzemy produkt na twarzy.


Kredki KOBO stworzone są do konturowania na mokro. Efekt jaki otrzymujemy dzięki takiemu działaniu to przede wszystkim mocniejszy, ale bardziej naturalny efekt światłocienia na twarzy. Poza tym konturowanie na mokro, w momencie kiedy uzyskamy za mocny efekt, możemy produkt przypudrować (a dokładnie skorzystać z opcji 'baking'), a nie zmywać cały makijaż  - co często dzieje się w przypadku użycia produktów w pudrze.

Kredki KOBO charakteryzują się tym, że są kremowe i miękkie. Co wyraźnie ułatwia aplikację tych produktów na twarzy. Kredka jest wykręcana, przez co nie musimy martwić się tym, że nie mamy odpowiedniej temperówki do takiego produktu.

Kredki dostępne są w trzech kolorach:


1. Face Contour Stick 1 Highlighting 
Kredka przeznaczona do rozjaśniania, rozświetlania wybranych elementów twarzy. Kolor wyraźnie wpada w żółte odcienie, więc będzie odpowiedni dla osób bledszych. Bardzo łatwo rozciera się tę kredkę. Daje delikatny, nieprzerysowany efekt.


2.  Face Contour Stick 2 Shading
Jest to delikatny, jasny, chłodny brąz. Efekt, który pozostawia na twarzy jest na tyle nienachalny, że będzie idealny dla kogoś, kto chce tylko podkreślić rysy twarzy. Nada się dla osób z jasna karnacją.

3. Face Contour Stick 3 Sculpting
Kredka przeznaczona jest do modelowania owalu twarzy i jej optycznego wyszczuplenia. Jest to ciemny, chłodny brąz. Modelowanie w tym przypadku jest bardzo widoczne. Produkt łatwo rozciera się na twarzy, nie tworzy plam. Kredka nie jest tak kremowa jak pozostałe - jest tępa, ale nie zaburza to w żaden sposób możliwości roztarcia produktu na twarzy.

Każda z kredek posiada genialną pigmentację. Można je, jak już wspominałam wcześniej, dokładniej rozblendować. Nie tworzą smug ani plam. W przypadku podkładu Catrice Liquid HD Coverage współgra z nim niemalże idealnie. Niestety trochę gorzej radzi sobie, jeśli chodzi o produkty mineralne.
Myślę, że kredki zdecydowanie mocniej pokochają osoby z jasną karnacją. Produkt utrzymuje się na twarzy cały dzień, nie trzeba go dokładać. W przypadku cer tłustych i mieszanych problemem może być skład produktu i olejek rycynowy znajdujący się w produkcie.

Cena jednej kredki to 19,90. Często sprzedawane są w boxach i cena wtedy jest dużo, dużo niższa. Ja za zestaw trzech kredek zapłaciłam około 30 złotych. Dostępne są w Internecie oraz w drogerii Natura.

Skład: Ricinus Communis Seed Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Copernicia Cerifera Cera, Candelilla Cera, Caprylic/Capric Triglyceride, Cera Alba, C10-18 Triglycerides, Hydrogenated Coco-Glycerides, Isocetyl Stearoyl Stearate, Mica, Isopropyl Myristate, Paraffinum Liquidum, Talc, Tocopheryl Acetate, Propylparaben, BHT, [+/- CI 77499, CI 77492, CI 77491, CI 15850, CI 77891]

Jestem ciekawa w jaki sposób w konturujecie twarz: jakich produktów używacie, wybieracie metodę "na mokro" czy "na sucho"? A może w ogóle nie konturujecie?

Uzależnienie od świeczek?

Uzależnienie od świeczek?


Nie masz czasu na wyjazd do profesjonalnego SPA? Aż na usta samo się ciśnie, naśladując słowa reklamy, kup je. W tym przypadku byłoby to mało prawdopodobne, dlatego dzisiaj chciałabym zaproponować moją propozycję sobotniego SPA przy wykorzystaniu jednego produktu do ciała.
Produkt ten sprawi, że wasza łazienka zostanie otulona przyjemnym zapachem zielonej herbaty. Zrelaksuje was jednocześnie nawilżając całe ciało. Jak dla mnie jest to kosmetyk kontrowersyjny. Szczerze zaciekawiłam się nim, kiedy zobaczyłam go w promocyjnej cenie w Hebe. Od razu chciałam go przetestować, dlatego też moje "weekendowe SPA", postanowiłam urządzić sobie w środku tygodnia.


Nacomi Candle shea Natural Body Butter jest to balsam w świecy. Produkt jest naturalny, gdyż "woskiem" tego produktu jest masło shea oraz olej kokosowy. Kosmetyk należy przed użyciem roztopić. Nie jest to jakaś skompilowana czynność, ponieważ wystarczy zapalić świeczkę na 15 minut i delektować się zapachem, w tym przypadku, zielonej herbaty. Zapach otula całe pomieszczenie, jest delikatnie wyczuwalny. Z pewnością nie należy do produktów bardzo drażniących nasz węch. 
Gdy produkt się rozpuści naszym oczom ukazuje się substancja podobna do oliwki. Produkt należy wsmarować w skórę i pozostawić do samoistnego wchłonięcia. Proces ten nie trwa długo. Na skórze nie pozostaje efekt tłustej skóry.
Jak już wspominałam wcześniej skład naprawdę powala. Zalicza się do niego masło shea, olej kokosowy, przeciwutleniacz w formie syntetycznej witaminy E oraz kompozycja zapachowa. Jeśli kochacie olej kokosowy tak bardzo jak ja, polecam wam ten produkt!


Jeśli chodzi o efekty jakie daje balsam, to można zauważyć je już po pierwszej aplikacji. Skóra jest cudownie nawilżona, miękka. Mam wrażenie, ze można porównać ją do delikatnego jedwabiu. Wszelkie zadrapania czy ranki goją się zdecydowanie szybciej.
Myślę, że kosmetyk ten można stosować na różne sposoby. Niekoniecznie musi służyć jako balsam do ciała, równie dobrze sprawdzi się jako olejek do masażu czy produkt do zabezpieczania końcówek - z takim składem, nie boję się nakładać go na włosy!
Produkt należy zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia. Myślę, że jest to realne do wykonania. Nie zawsze trzeba rozpalać świecę, żeby zaaplikować produkt. Ma on co prawda konsystencję stałą, jednak bardzo plastyczną. Obrazowo tłumacząc w swojej strukturze przypomina zastygnięcy olej kokosowy i masło shea, które pod wpływem ciepła naszego ciała ulega rozpuszczeniu.


Podsumowując, kosmetyk od Nacomi to świetny nawilżająco-regenerujący balsam do ciała. Doskonale sprawdzi się do wykorzystania do w domowym SPA. Z pewnością jest to niebanalny pomysł na prezent. Produkt ten jest idealny zarówno na zimę, gdzie delikatny aromat zielonej herbaty, pobudzi zmysły i zrelaskuje. Latem z kolei ukoi skórę po całodziennym pobycie na plaży. Balsam występuje w trzech wersjach zapachowych. Oprócz zielonej herbaty, producent proponuje nam piżmo oraz pomarańczę z wanilią.
Cena tego produktu to około 29 złotych. Można go kupić w internecie oraz w drogeriach Hebe. Obecnie jest w promocji za niecałe 13 złotych. 


Znacie ten kosmetyk? Co o nim sądzicie? A może jest więcej takich perełek na rynku kosmetycznym?
Od dziś - już nic nie muszę

Od dziś - już nic nie muszę

Cały świat oszalał na punkcie kilku rzeczy: bycia fit, bycia idealnym i bycia hygge - czyż nie?

W komentarzach pod postem Fit Me! kilka osób pisało, że nie może przekonać się do bycia 'fit'. Być może nie wyraziłam się wtedy jasno - nie chodzi mi o to, żeby posiadać ciało idealne, jeść tylko zielone i wstawiać na instagram zdjęcia z siłowni. Moda na to kiedyś przeminie, to pewne. 
Miałam raczej na myśli aktywność fizyczną i równoważoną dietę, która będzie poniekąd profilaktyką wielu chorób cywilizacyjnych. Nie trzeba w tym przypadku katować się siłownią - wystarczy wysiąść przystanek wcześniej, iść na zakupy (a nie jechać samochodem), pospacerować i zadbać o większą ilość owoców i warzyw w diecie. To tyle w kwestii mojego podejścia do tego tematu :)

Hygge to duńska filozofia szczęścia, która sprawia, że Duńczycy postrzegani są jako najszczęśliwszy naród świata. Polega ona na odnajdywaniu przyjemności w drobnych, codziennych rzeczach. Logiczne, prawda? A tak zapomniane - nie przywiązujemy wagi do tych "małych rzeczy". Warto je celebrować i czerpać z nich radość.

Zestresowane życie to część naszej codzienności. Coraz częściej nie posługujemy się sformułowaniem "chcieć". Zastępujemy je na "muszę". Nasze plany i marzenia schodzą na dalszy plan. Czasami tak daleki, że nie zdążamy z ich realizacją, gdyż życie ucieka nam przez palce. Jednak czy warto tak żyć?

Chciałabym przedstawić wam mój plan, który od jakiegoś czasu staram się wdrażać do swojego życia. Kiedyś moje myślenie opierało się na słowie "muszę". Musiałam być najlepsza, musiałam mieć czerwony pasek na świadectwie, musiałam iść na studia. Tego, co chciałam robić, była naprawdę minimalistyczna ilość. Prowadziłam wtedy naprawdę stresujące życie. Przejmowałam się wszystkim i źle znosiłam krytykę. 

1. Oczyść umysł (i ciało)
Chyba nic nie wpływa bardziej relaksująco na człowieka niż długa kąpiel. W wannie najlepiej zbiera się myśli, a unosząca się para powoduje swoiste zatrzymanie się czasu, Możemy więc tak trwać i trwać, do momentu kiedy z naszych marzeń i planów nie wyrwie nas krzyk: "długo jeszcze?". Oczyszczająco wpływają również ćwiczenia (nie, nie mam fioła na punkcie sportu!).


2.Głęboki oddech, przytulanie i śniadanie we dwoje
Spacer, nawet gdy jest mroźno a śnieg szeleści pod nogami, odrywa nad od rzeczywistości. Pozwala się wyciszyć i na wiele spraw spojrzeć z dystansu. Z pewnością, gdy pojawi się stresująca sytuacja w życiu, głęboki oddech, da nam wyciszenie i ulgę. Co jest najlepsze na smutki? Przytulanie! A śniadanie zjedzone we dwoje (nieważne czy z partnerem, kotem czy psem) pozytywnie nastraja na cały dzień.

3.Zaplanuj
Wieczorem spisz sobie to co chcesz zrobić następnego dnia. Nawet tak banalne rzeczy jak np. wydrukowanie notatek, odpisanie na maila czy wyrzucenie śmieci. Nie musisz odkreślać każdej czynności od razu po jej zrobieniu. Wystarczy, że wieczorem przy tworzeniu listy na kolejny dzień, wykreślisz to co udało się tobie osiągnąć. Zaplanowanie oraz zobaczenie, że twój dzień był produktywny sprawi, że twój poziom motywacji wzrośnie. Nie ma nic bardziej demotywującego niż sterta nie zrobionych rzeczy.

4. Kompromis
Nie musisz być najlepsza. Jesteś ambitna? To dobrze. Jednak nie napominaj, że potknięcia wpisane są w nasze życie. To właśnie dzięki nim wyciągamy wnioski na dalsze sytuacje pojawiające się w naszym życiu. Nie musisz być doskonała
i perfekcyjna. Bądź sobą - nic tak bardziej nie uszczęśliwia!

5. Hobby
Każdy się czymś interesuje. Jedni muzyką, drudzy nałogowo czytają książki, a jeszcze inni uwielbiają spędzać czas na blogach i kanałach urodowych. Znajomi mają dość twojego gadania o kosmetykach? Załóż bloga i tam dziel się swoimi spostrzeżeniami, poznawaj nowe kosmetyki i marz o tym, żeby pozwolili ci kiedyś zamieszkać w drogerii. A może, w przeszłości, twoje prace literackie wygrywały wszystkie konkursy? W głowie kłębią ci się różne historie? Otwórz Word'a i pisz. Być może za jakiś czas twoja książka pojawi się w TOP10 jakiejś znanej księgarni! 


Zmiana swojego myślenia jest podstawą w przypadku walki o swoje lepsze jutro. Szkoda, że wiele ludzi nie pamięta o tym, że ich życie zależy tylko od nich. Zamiast działać, wolą tylko narzekać. A jest to dziecinnie proste! Wystarczy przypomnieć sobie, jak to jest puszczać bańki mydlane i myśleć o niebieskich migdałach! Nasza dziecięca dusza cały czas w nas jest, ona nie traci terminu ważności i nie zanika!

Jestem bardzo ciekawa jak wy ustosunkujecie się do stwierdzenia od dziś - już nic nie muszę!

Dzięki poratowali Rabble możecie rozwijać swoje kosmetyczne hobby, które jest stosunkowo drogie, i skorzystać z kodów rabatowych do Sephory!




Urodzinowa wishlista

Urodzinowa wishlista



Chociaż do moich urodzin jeszcze ponad dobry miesiąc,a prezenty jakie najbardziej nas cieszą to te, które robimy sobie sami to postanowiłam podzielić się z wami tym, co w najbliższym czasie będę chciała sobie kupić jako prezent urodzinowy.
Kategorie będą trzy: kosmetyki, książki i inne. Będzie to lepiej czytelne dla was, a i dla mnie bardziej uporządkowane, przez co łatwiejsze do zrealizowania.

Golden Rose, Longstay Liquid Matte Lipstick
http://goldenrose.pl/produkty/usta/pomadki/longstay-liquid-matte-lipstick---matowa-pomadka-do-ust-w-plynie---golden-rose.html
Matowe pomadki uwielbiam, a miłość do nich zaczęła się właśnie od Golden Rose. Dlatego chciałabym systematycznie powiększać swoją kolekcję pomadek tej firmy. Za co je uwielbiam? Przede wszystkim za to, że nie przesuszają moich i tak wiecznie przesuszonych ust! To naprawdę ogromny plus. Poza tym trwałość tych kosmetyków jest niesamowita! Zazwyczaj wybieram ciemne kolory, bo w nich czuję się najlepiej. Jednak kusi mnie sławna 10 z tej serii! A moim cichym marzeniem jest posiadanie ich wszystkich, ale ciii...

Eos, granat z maliną
https://www.douglas.pl/douglas/Piel%C4%99gnacja-Kosmetyki%20naturalne-Twarz-eos-Usta-Pomegranate-Raspberry_productbrand_3000079964.html?sourceRef=AnZClIlUs&productEntryPoint=
Decydując się na ciemne usta staram się, żeby były one wtedy w jak najlepszej kondycji. Okej, EOS to nie szczyt nawilżenia, ale to ciekawy gadżet, który w kosmetyczce każdej kosmetykomaniaczki się znajduje ( ; ) ). Myślę, że do stosowania na co dzień powinien wystarczyć. Bo na noc i tak stosuję większą dawkę nawilżenia.

Bielenda, olejek różany
http://bielenda.pl/wp-content/uploads/2016/08/rose_care_zbiorcze_viska_rgb-500x276.jpg
Co wchodzę do drogerii to go nie ma, a gdy składam zamówienia online to zawsze o nim zapominam. Dlatego chciałabym, żeby w ramach prezentu urodzinowego już o nim nie zapomnieć i w końcu go przetestować. A kto wie, może gdy się sprawdzi to w łazience wyląduje cała, cudownie pachnąca, seria różana?
http://s.znak.com.pl/files/covers/card/b3/Song_Pokazswojstyl_500pcx.jpg

Marzą mi się te dwie książki. Obydwie podbijają instagram i kilka razy dziennie trafiam na zdjęcia z nimi! Więc moja chęć posiadania ich automatycznie się podwaja! Chociaż do poradników nie darzę jakiejś ogromnej sympatii i tego rodzaju książek jest w mojej biblioteczce najmniej to od czasu do czasu lubię sięgnąć do publikacji, które mają aż tylu zwolenników!

Plakaty od zloteplakaty.pl 

http://zloteplakaty.pl/
Gdy dowiedziałam się o istnieniu tej strony przepadałam. Ich plakaty są naprawdę wyjątkowe! Te ze złotymi napisami są wykonane w taki sposób, że odbijają światło dając efekt WOW! Ostatnio w ofercie pojawiły się plakaty z czarnym tłem i złotymi napisami - chyba nie muszę wspominać o moim, kolejnym, zachwycie. Wybór jest tak ogromny, że zdecydować się na jeden plakat jest naprawdę, naprawdę bardzo trudno.

Gym Hero, Training Bag

Jestem zakochana w tej torbie. Uwierzcie mi, na pierwszy rzut oka pomyślałam, że przecież ja i flamingi? W dodatku ja i różowy (kolor, którego unikam jak ognia), jednak gdy napatrzyłam się na tę torbę wiedziałam, że muszę ją mieć. I jest to mój główny, urodzinowy, cel. Na stronie GymHero są też legginsy, które idealnie wpasowują się w klimat tej torby, ale to chyba byłby już flamingowa przesada, nie uważacie?

Lubicie dostawać prezenty? Chyba każdy to lubi. Jednak jeszcze większą frajdą jest dawanie komuś prezentów. Osobiście zachęcam was do akcji Życzenia dla blogerki organizowaną przez Alę z bloga kosmetyki moim życiem. Być może tym postem podpowiedziałam uczestniczkom tej akcji co by mi się przydało (chociaż oczywiście post nie miał tego na celu ; ))

A jakie są wasze urodzinowe marzenia?

*zdjęcia pochodzą z różnych stron, każde zdjęcie jest odpowiednio podlinkowane*
Przeczytane w styczniu

Przeczytane w styczniu

Kiedyś czytałam książki nałogowo. Później przez brak czasu, czytanych przeze mnie pozycji, było coraz mniej. Aż pod koniec zeszłego roku uświadomiłam sobie, że zaglądam tylko do książek związanych z moimi studiami. Tragedia! Dlatego w tym roku postanowiłam wykorzystać czas, który spędzam w pociągu, na czytanie.

W styczniu udało mi się sięgnąć po kilka nowości oraz po książki, które od dawna były na mojej czytelniczej liście. Oczywiście, gdy książka na tyle mnie "wciągnęła", że nie byłam w stanie jej przerwać, czytałam przed snem. Okazało się przez to, że jednak mam czas na codzienne czytanie! Podstawą jest tylko dobra organizacja pracy.


1) Instaserial o miłości, @mamaginekolog, czyli Nicole Sochacki-Wójcicka.
To bardzo lekka lektura, którą pochłania się dosłownie od razu. Budzi ona różne emocje. Napisana jest w taki sposób, że nie można się od niej oderwać. O czym jest ta historia? O dwójce lekarzy i ich miłości - historia na faktach (autentycznych).

2) Gwiazd naszych wina, John Green.
Szczerze mówiąc liczyłam, że książka wzbudzi we mnie większe emocje. Bo w końcu umieranie na raka zakochanych w sobie nastolatków powinno spowodować potok łez. Niestety, nie u mnie. Oceniam ją jako dobrą książkę dla młodzieży. Według mnie postacie są mocno przerysowane. Czasami ich charaktery mnie drażniły.

Cytat: „Na tym świecie jest tylko jedna rzecz okropniejsza niż umieranie na raka w wieku szesnastu lat, a jest nią posiadanie dziecka, które na tego raka umiera.”

3) Bez mojej zgody, Jodi Picoult.
Nie jest to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam. Jest to poruszająca powieść, napisana wielotorową narracją, gdzie poznajemy każdego z bohaterów z różnych perspektyw. W publikacji tej poruszona jest bezsilność w walce z chorobą. Poświęcenie oraz niewyobrażalna miłość oraz rozterki dnia codziennego dotykają niemalże każdego z bohaterów. Zdecydowanie jest to książka, która daje do myślenia. Według mnie psychicznie jest trudniejsza do udźwignięcia niż "Gwiazd naszych wina", chociaż tematyka jest bardzo podobna. Jest to książka po skończeniu, której długo myślimy o losach bohaterów i nie sięgamy od razu po kolejną pozycję.

Cytat: „Żeby wyzdrowieć, trzeba najpierw swoje odchorować.”


4) Słodsze niż czekolada, Sheila Roberts.
Zdecydowanie jest to powieść z kategorii lekkich i przyjemnych. Idealna na zimowe wieczory spędzone pod kocem z kubkiem gorącej czekolady. Pozycja ta pozwala na przypomnienie (bądź uświadomienie sobie) jak wielką wartością jest rodzina, a pracownicy banku to nie zawsze zła wcielone ; )

Cytat: "Kobieta może przejść przez życie, wypierając różne rzeczy (jak na przykład to, że się starzeje czy że przybrała na wadze), ale jej życie nie będzie nic warte, jeśli wyprze się miłości."

5) Love, Rosie; Cecelia Ahern.
Przed ekranizacją powieść nosiła tytuł "Na końcu tęczy". Osoby, które sięgnęły najpierw po film mogą się bardzo zdziwić przebiegiem akcji w książce. Tak było ze mną! Nawet nie w połowie książki przedstawiony jest już cały film, ale co dzieje się dalej? W większości książka pisana jest w formie wiadomości oraz listów. Akcja toczy się bardzo szybko, bo niekiedy po przeczytaniu jednej wiadomości przechodzimy od razu do drugiej napisanej kilka lat później. Dzięki tej książce obserwujemy jak dojrzewa przyjaźń i miłość oraz jak zmienia się podejście bohaterów do tych wartości.

Cytat: "Ludzkie życie jest zbudowane z czasu. Nasze dni, nasza zapłata mierzone są w godzinach, nasza wiedza wyznaczana jest przez lata".

6) Światło między oceanami, M.L. Stedman.
Jest to poruszająca powieść o złych wyborach ludzi. O szczęściu, o który marzy każda kobieta, z którego tak ciężko zrezygnować. Powieść uświadamia i pokazuje, że nawet najlepszy, najbardziej uczciwy człowiek może ulec pokusie. Książkę przeczytałam jednym tchem. Pozycja ta obfituje w tak wiele emocji, że na koniec, łzy same napływają do powiek.

Cytat: „Musimy ponosić odpowiedzialność za własne decyzje. To właśnie jest odwaga. Stawianie czoła konsekwencjom naszych błędów.”


7) Hygge.Duńska sztuka szczęście,
"Jedno niepozorne słowo wyraża to co naprawdę liczy się w życiu: HYGGE"

8) Szukając Alaski, John Green.
Co mogę powiedzieć o tej książce? Może tylko tyle, że nie lubię odkładać na półkę nieskończonych książek. W powieści poruszone są problemy młodych ludzi, którzy stają przed problemami dorosłego życia. Osobiście mnie nie zachwyciła.

Cytat: "Jasne, że to głupie tęsknić za kimś z kim się nie układa. Ale nie wiem, fajnie było mieć kogoś z kim zawsze mogłeś się kłócić."

Jestem ciekawa co przeczytałyście w styczniu - może chcecie polecić mi jakąś ciekawą pozycję literacką?

Vitapil Biotyna+Bamus: mocne, lśniące włosy

Vitapil Biotyna+Bamus: mocne, lśniące włosy

Okres jesienno-zimowy to czas, w którym moje włosy wyjątkowo mocno wypadają. Jest to też jedyny okres, w którym sięgam po suplementację i wzmacniam się od wewnątrz. Na przestrzeni swojego poniekąd włosomaniactwa testowałam różne produkty. Tej zimy zdecydowałam się na najbardziej rozreklamowany produkt, a mianowicie Vitapil Biotyna+Bambus.

Już na samym wstępie zaznaczę, że popełniłam wielką gafę i popadając w szał zakupów w Super-pharm wrzuciłam ten produkt, nie sprawdzając, że w internecie wersja 60 tabletek kosztuje 27 złotych. A ja, za połowę mniejszą objętość, zapłaciłam 24 zł. Cóż, następnym razem będę bardziej uważna!


Suplement Vitapil Biotyna+Bambus przeznaczony jest do kuracji miesięcznej lub dwumiesięcznej. W zależności na okres jaki się zdecydujemy możemy sięgnąć po wersję 30 lub 60 tabletek. W składzie znajduje się 16 składników aktywnych takie jak: sproszkowane pędy bambusa, biotyna, kwas pantotenowy, proteiny sojowe, drożdże piwne czy kwas foliowy. Produkt nie zawiera glutenu.
Produkt zalecany jest w problemach związanych z kondycją włosów, takich jak:
  • nadmierne wypadnie włosów
  • osłabienie struktury włosów
  • zwiększona łamliwość i kruchość włosów
  • zaburzona gospodarka hydro-lipidowa skóry głowy i włosów
Tabletki wpływają również na wsparcie pigmentacji włosa poprzez zawartą w nich miedź. Dodatkowo pomagają chronić komórki przed szkodliwymi wolnymi rodnikami i stresem oksydacyjnym, który powstaje na skutek oddziaływania takich czynników jak mróz, promienie słoneczne, farbowanie czy suszenie suszarką).
Należy stosować jedną tabletkę w trakcie śniadania. Nigdy na czczo, ponieważ mogą pojawić się przeróżne dolegliwości ze strony układu pokarmowego.

Jeśli chodzi o efekty to włosy z pewnością przestały mniej wypadać. Są mocniejsze. Mięsiste, jakby ktoś naprawdę porządnie odżywił je od środka. Z pewnością pojawiło się mnóstwo nowych włosków, tzw. baby hair, a te które już były w bardzo krótkim czasie urosły. Generalnie włosy na całej długości urosły bardzo szybko. Patrząc ogólnie ustrojowo paznokcie stały się mocniejsze, a wypryski na twarzy (nawet przed okresem) stały się mniej dokuczliwe.


Jeśli chodzi o suplementację jestem bardzo negatywnie do niej nastawiona i, jak już wspominałam, sięgam po nią tylko raz w roku. Po zastosowaniu tego preparatu jestem naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczona. Nie spodziewałam się tak widocznych efektów, w tak krótkim czasie. Włosy prezentują się znacznie lepiej, wypadanie powróciło do normy (mniej więcej około 100 włosów na dzień). Bardzo jestem zadowolona z efektu, dlatego też sięgnęłam po kolejne opakowanie i przez następne dwa miesiące będę suplementować się Vitapilem. Plan jest taki, że po 3 miesięcznej kuracji tym produktem będę chciała zrezygnować z niego. Na jak długo? Pewnie do kolejnej zimy ;)

Jestem bardzo ciekawa czy któraś z Was stosowała ten produkt. Jak sprawdził się u Was? Jakie jest Wasze nastawienie do suplementacji? Dajcie znać!

Bielenda, Argan Face Oil+sebu control complex

Bielenda, Argan Face Oil+sebu control complex



Oleje bardzo często pojawiają się w mojej codziennej pielęgnacji. W każdej dziedzinie kosmetycznej są one nałogowo wykorzystywane. W pielęgnacji włosów zyskały bardzo dużo zwolenników. Jeśli chodzi o skórę, wydaje mi się, że osób podążających tropem stosowania oleju jest zdecydowanie mniej.

Kiedy pierwszy raz usłyszałam o stosowaniu oleju w pielęgnacji i demakijażu twarzy, pomyślałam, że to wariactwo - jak mam nałożyć na moją tłustą (!) skórę, tłusty, olej i być zadowolona z efektu? Przecież moje działania kosmetyczne dążą do tego, żeby ograniczyć efekt tłustości. Na chwilę obecną nie wyobrażam sobie nie stosować tych produktów w swojej pielęgnacji. Wiele olejków na rynku jest już w formie "nietłustej", dlatego stosowanie ich to czysta przyjemność.

Bielenda ostatnio zachwyca coraz to lepszymi kosmetykami. Najbardziej jestem ciekawa ich olejków, dlatego sukcesywnie moja kolekcja powiększa się właśnie o te produkty. Ubolewam, że nigdzie stacjonarnie nie mogę znaleźć olejku różanego! 
Na pierwszy ogień wybrałam produkt Argan Face Oil+sebu control complex. Preparat ten przeznaczony jest dla skóry skłonnej do niedoskonałości, wydzielającej nadmierne ilości sebum. Oprócz olejku arganowego produkt zawiera:
- olej makadamia
- olej z czarnej porzeczki
-olej z otrąb ryżowych
- olej z avocado
- olej czerwony palmowy z miąższu
- olejek grejpfrutowy
- olejek z kwiatu pomarańczy

Oprócz olejów i olejków w skład wchodzi jeszcze witamina E oraz palmitymian retinylu. Substancje te mają właściwości przeciwstarzeniowe, naprawcze, odpowiadające za młody wygląd skóry.
O tajemniczym sebu control complex dowiadujemy się tylko tyle, że jest to kompozycja o udowodnionej aktywności antybakteryjnej, tonizującej i regulującej.


Bardzo lubię kiedy produkt zamknięte są w formie ułatwiającej nam życie. Jest tak też tym razem, ponieważ stosowanie olejku przy użyciu pipetki jest jednym z najlepszych wynalazków świata. Pipetą bez problemu możemy używać produktu i licząc jego zużycie w kroplach. Na całą twarz i szyję wystarczy około 3-4 kropli, więc wydajność tego produktu jest bardzo duża.
Olejek stosuję od połowy października, co drugi dzień. Jeśli chodzi o jego ogólne działanie to oceniam je bardzo dobrze. Produkt powoduje nawilżenie, a co za tym idzie napięcie i wygładzenie skóry. Skóra wygląda lepiej - ma lepszy kolor, przebarwienia stają się słabsze. Nie ma suchych skórek. Produkt nie powoduje wysypu nowych niedoskonałości. Jednak nie zauważyłam zmniejszenia wydzielania sebum - według mnie jest ono na takim samym poziomie. Kosmetyk pozostawia na skórze delikatnie tłustą, niewchłanialną warstwę. Osobiście nie przepadam za tym efektem, jednak producent podkreśla, że można dodawać kilka kropli do kremu, przez co osoby nie lubiące takiego odczucia są również dopieszczeni.
Produkt należy zużyć do 3 miesięcy od daty otwarcia. Mi się to nie udało, zostało około pół 15 ml buteleczki. Jednak gdybym produkt stosowała codziennie pewnie ze spokojem zużyłabym go w tym terminie. Ja, bo jeszcze o tym nie wspominałam, stosowałam go co drugi dzień.

W linii Argan Face Oil oprócz prezentowanego przeze mnie produktu występują jeszcze dwa inne, z kwasem hialuronowym i pro-retinolem. Jeśli znacie te produkty to dajcie mi koniecznie znać czy warto.
Copyright © 2014 Lifestyle, beauty, food by Miritirllo , Blogger